piątek, 1 maja 2020

Pryszczaty podróżnik


A taki tekst maszkara wyszedł był nam, tzn. mnie i mojemu ślubnemu, pewnego późnego wieczoru gdy dostaliśmy, rzadkiej już w naszym wieku głupawki. Tym bardziej więc wart jest uwiecznienia. 
Autorzy nie mieli żadnego zadania, nie układali też tego tekstu w żadnym celu. Po prostu trochę ich poniosło. Miało być dużo "szcz" i podobnie brzmiących. Dobre na dyktando i ćwiczenie dykcji.
 
Pryszczaty podróżnik

Pryszczaty podróżnik, szczycący się wyleczeniem z rzeżączki, przeszedł w deszczowy dzień drogę z Pszczyny do Szczyrku. W barze „Pod Szczerozłotą Szczeżują” niespiesznie przeżuł nieświeżą potrawkę szczawiową przyprawioną szczyptą soczystej soczewicy i szczypiorkiem, po czym wszedł na najwyższy szczyt. Szczelnie zasznurowawszy błyszczące trzewiki strzepnął resztki kurzu z przerzedzonej czupryny. Zewsząd otaczało go gołoborze i świszczące powietrze. Wspominał obszerne pszeniczne przestrzenie, przylaszczki i trzcinowiska położone wzdłuż ścieżki przemarszu. Ze skórzanego sakwojażu wyjął strzelbę i wykorzystując  szczerbinkę przymierzył się do strzału. Szczwany, porośnięty szczeciną zwierz, szczęśliwie uskoczył, a umknąwszy w gęstwinę wyszczerzył zęby. O żesz ty, pieszczotliwie zakrzyknął z głębi trzewi rozzłoszczony strzelec. Szczeźnij nieszczęsna maszkaro. Czkając wspomniał „Szczerozłotą szczeżuję” i nieświeży szczaw. Osiągnąwszy szczytny cel, uszedł wszak przed złotowłosą Roszponką - bożyszczem szczupłych „szczygłów” i „sikorek”,  wszedł po szczerbatych szczeblach do szeleszcząco-szczebiocącego przytułku dla roszczeniowych dziwaków.

M. i J. S. (2020) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz